Stał wieczorem na skrzyżowaniu alejek 66 i 67, opierając pośladki o maskę czerwonego Chevrolet'a z żarzącym się papierosem w dłoni. Chłodny wieczorny wiatr rozwiewał jego różowe kosmyki na twarz, które nerwowo co chwila poprawiał. Po dłuższej chwili zaciągnął się fajką i spojrzał w wyjątkowo ciemne niebo, które zaczęły pokrywać szare kłęby chmur. Usłyszał grzmot.
-
No kurwa! Mruknął, głęboko wypuszczając nikotynę z ust.
- Nie mówcie, że akurat dzisiaj będzie lać...
Odwrócił głowę w bok, gdy usłyszał dźwięk zwalniającego na żwirze samochodu.
I aż opadła mu szczęka.
-
Co, już się cykasz? Zaśmiał się Gray, wyłaniając się zza opuszczonej, przyciemnionej szyby, swojej dopiero co podrasowanej Toyoty. Teraz auto prezentowało się o niebo lepiej, ze lśniącym pomarańczowym lakierem i umięśnioną ręką, z jednym skrzydłem po bokach, oraz zielonym graffiti na tylnych drzwiach.
-
Świeci się jak psu jaja... Bąknął Natsu, rzucając peta na ziemię.
- Skąd ją masz?
-
Mały ''prezent'' od klienta. Fullbuster uśmiechnął się dziarsko, wystawiając łokieć na zewnątrz.
-
A co ty, dziwka jesteś? Uciął Dragneel, śmiejąc się pod nosem z miny rywala.
-
Wal się! Krzyknął wściekły i wręcz sapiąc, podjechał pod pasy. Chwilę później rozbawiony różowowowłosy zrobił to samo i wychylił się przez uchyloną szybę.
-
Zasady są proste, zapałko. Mruknął niemrawo Gray.
- Ścigamy się całą ustaloną wczoraj trasą. Wygrywa ten, który pierwszy przejedzie linię mety. Wszystko jasne?
- Taa... Zaczynajmy.
Oboje zacisnęli dłonie na kierownicach i niecierpliwie czekali na nieuchronne. Za kilkanaście minut, wynik tego spotkania przeważy nad ich przyszłością. Zdawali sobie z tego sprawę.
Gdy tylko sygnalizacja świetlna zaświeciła się na kolor czerwony, oboje ruszyli z piskiem opon, zostawiając zdezorientowanych kierowców zwykłych pojazdów za sobą. Pędzili na prostej drodze, niemal wcale nie zdejmując stóp z pedału gazu. Chcieli dać z siebie wszystko i już na starcie to okazali, nawzajem się prześcigając lub wymijając a ich wskaźniki prędkości stale pokazywały coraz to większe liczby. Nawet gdy spotkali się z zakrętem nie zwolnili, wręcz przeciwnie, docisnęli nogę do gazu i wykonali ostry skręt, zostawiając przez to kilka czarnych śladów po oponach na drodze.
Natsu zmienił biegi na skrzyni biegów i docisnął nogę do sprzęgła. Nie miał zamiaru odpuścić rywalowi, nie chciał dołączyć do jego zasranej ekipy i brać udziału w jakiś gównianych wyścigach. Nie sprzeda się za pieniądze. Jednak propozycja Fullbuster'a o płaceniu półrocznego czynszu wydawała się tak kusząca, że wprost musiał wygrać ten rajd.
Natomiast Gray na swój sposób jechał spokojnie, chcąc się porządnie rozgrzać. Mijał różne sklepy i markety z powywieszanymi nad wejściami kolorowymi neonami, które nieznośnie raziły go w oczy. Nie przejmował się też faktem, że za nimi jechał policyjny patrol na sygnale.
Nagle Fullbuster gwałtownie przyspieszył, aż wyrywając się do przodu. Wyminął Dragneel'a i wjechał pod wiadukt kolejowy, z trudem omijając auta zwykłych uczestników ruchu drogowego, którzy naraz zaczęli trąbić i wychylać się przez szyby, wykrzykując jakieś przekleństwa w jego stronę.
Ku jego zaskoczeniu, różowowłosy wjechał w niego bokiem, spychając na metalową konstrukcję mostu. Zdezorientowany chłopak próbował odepchnąć jego samochód od swojego, popychając go na drugą stronę, jednak widząc, że ma przed sobą stalowy słup, na jego twarzy pojawiło się kilka zmarszczek ze zdenerwowania.
-
Cholera! Wrzasnął, przyspieszając maksymalnie i jadąc wprost na przeszkodę, a zszokowany Natsu wpatrywał się w to z niedowierzaniem. On chciał zginąć?!
W tej samej chwili ciemnowłosy wykorzystał szok rywala i skręcił w bok, przez co uderzył tyłem samochodu o przednie światło Chevrolet'a i dzięki temu objął prowadzenie.
Dragneel zaklął siarczyście pod nosem. Wiedział, że jeżeli teraz się nie postara, może już nie nadrobić tej przewagi. Została im do przejechania tylko przeprawa mostowa i ostatnia prosta do miejsca, w którym zaczęli.
-
No chyba nie... Szepnęli oboje sami do siebie, gdy zobaczyli jak most podnosi się w górę, przez przepływający pod nim statek pasażerski. Natsu już miał zamiar się zatrzymać, jednak zdeterminowany Gray nie mógł sobie na to pozwolić. Musiał to wygrać, nie bacząc na wszelkie poniesione przy tym koszta.
Przyspieszył jeszcze bardziej, wjeżdżając na podnoszącą się kładkę mostu. wpatrując się w ciemne niebo, znajdujące się tuż nad nią.
-
On zwariował do reszty... A chuj, wóz albo przewóz. Mruknął do siebie Dragneel, wykonując znak krzyża i ruszył zaraz za Toyotą, wyrywając się do przodu jak błyskawica.
Nie zwolnił. Rwał prosto za nim. W końcu musiał go dogonić.
Gdy wyrównał się z samochodem Gray'a, ten musiał być nieźle zdziwiony.
Most unosił się coraz wyżej, jednak oni pędzili po stawiającej się do pionu drodze, ani myśląc o zrezygnowaniu. Natsu aż zagotowało się w żołądku, gdy dostrzegł przerwę między dwoma końcami. Czyste szaleństwo - pomyślał, po czym dodał - bankowo zginę.
Po chwili poczuł, jak zawisł nad przepaścią. Jak się unosi, a wiatr gwałtownie uderza o skórę jego twarzy, przez uchyloną szybę. Zamknął oczy i zacisnął usta w wąską linijkę, wydawało mu się, że ta chwila trwa wieczność. To koniec.
Nagle jednak zdał sobie sprawę, że jego samochód wylądował z łoskotem po drugiej stronie a on nadal żyje. Zaśmiał się nerwowo. Miał ochotę wysiąść z auta i całować drogę, dziękując Bogu za to, że przeżył.
Fullbuster widząc jak Chevrolet przeciwnika ląduje z powodzeniem na ziemi, odetchnął z ulgą. Mimo, że teraz byli rywalami, nie darowałby sobie, gdyby ten idiota zginął. Jednak naszły go pewne obawy. Teraz się zrównali na prostej linii i zdawał sobie sprawę, że ten ostatni odcinek będzie decydujący.
Znów wkroczyli na ulice Magnolii. Jechali wręcz z zabójczą prędkością, pozwalając by prowadził raz jeden raz drugi. W końcu na czele wyłonił się Chevrolet Natsu, którego samochód drżał już od nadmiernej prędkości.
Zostało mu już tylko kilka metrów. Dosłownie parę.
Pięć...
Cztery...
Trzy...
Dwa...
I nim się spostrzegł, pomarańczowa Toyota jako pierwsza przekroczyła linię mety, pędząc niczym rozpędzona torpeda. Dragneel aż zatrzymał gwałtownie samochód i patrzył przez dobrą chwilę w jeden punkt. Przegrał...? Ale co to było za niewiarygodne przyspieszenie...? Jak...?!
- Siemanko, partnerze. Ciemnowłosy specjalnie zaakcentował ostatnie słowo, by dodatkowo zezłościć przyjaciela. Stojąc oparty o swoją ukochaną brykę, wyciągnął z kieszeni kurtki paczkę papierosów i wyjął z niej fajkę, którą zapalił.
-
Znasz warunki umow... Co ty...?! Zszokowany Fullbuster patrzył w rozwścieczone oczy Natsu z lekkim przestrachem jak i zdziwieniem, gdy chłopak gwałtownie złapał go za kurtkę i przyciągnął do siebie.
-
Co to było, do cholery?! Wykrzyczał mu w twarz.
-
No co, chyba wygrałem, nie?!
-
Nie o to pytam! Co to miało być na końcu?! Jakim cudem mogłeś przejechać linię mety przede mną?! Ryknął na tyle głośno, że w sąsiednim bloku aż zapaliło się kilka świateł w oknach.
-
A mówi Ci coś słowo 'nitro'? Prychnął, odsuwając lekceważąco głowę do tyłu.
- To chyba nie jest zabronione.
- Nie jest zabronione?! Nie było o tym wcześniej mowy!
- Było też o tym pomyśleć, a nie teraz do mnie sapiesz!
- Bo jak Ci zaraz... Złapał część jego odzieży jedną ręką, natomiast drugą ułożył w pięść, która była wymierzona w twarz Gray'a.
-
No dawaj, cwaniaku! W oka mgnieniu Fullbuster wykonał to samo i już mieliby się pobić, gdyby nie ciche kaszlnięcie za nimi.
-
Panowie wybaczą. Mężczyzna o brązowych, lecz miejscami już posiwiałych włosach w granatowym mundurze pokazał im srebrną odznakę i poprawił czapkę ze lśniącym znakiem na głowie. Tuż za nim, w oczy raziły ich czerwono-niebieskie światła a o uszy nieznośnie obijał im się głos pochodzący z krótkofalówki, zawieszonej na pasie policjanta.
-
O kurwa... Mruknęli naraz chłopcy, nadal trzymając się za ubrania i z pięściami zawisłymi w powietrzu.
~*~
- Panie Yajima, proszę mi powiedzieć prawdę. Czy miał pan coś wspólnego ze śmiercią Kobry? Spytała poważnie Lucy, siedząc na przeciwko swojego szefa, od którego dzieliło ją jedynie dębowe biurko.
- A co to za dziwne pytanie? Naturalnie, że nie. Odpowiedział spokojnie, wertując jakieś dokumenty.
- A co to jest? Położyła mu na ladzie żółtą teczkę, w której znajdowało się zdjęcie Toyoty Supry z wczorajszego wyścigu oraz faktura za samochód wystawiona na niego, na której wcześniej dziewczyna zamazała nazwisko oraz inne dane Levy.
Shitou niechętnie otworzył teczkę, po czym zaglądając do środka zrobił pokerową minę.
- Skąd to masz? Wydawało jej się, że staruszek wierci jej dziurę w brzuchu wzrokiem.
- To nieistotne. Wzięła głębszy wdech i zacisnęła dłonie na kolanach. - Ważniejsze jest to, że ten sam samochód miał mężczyzna, który wygrał wyścig z Kobrą, kiedy wówczas podczas niego zginął. W dodatku biznes jaki pan zbił na jego śmierci. O co tu chodzi? Potrafię dodać dwa do dwóch. Nie zamydli mi pan oczu jakąś tandetną historyjką.
W jednej chwili łagodna, pełna ciepła twarz, zdawała się być maską, którą mężczyzna zdjął i ukazał całkiem inną, pomarszczoną i wygiętą w grymasie złości. Blondynkę aż przeszły ciarki, jednak nie ustępowała.
- Proszę mi to wyjaśnić. Dociekała.
- Lucy, złotko... Po krótszym czasie jego twarz znów się rozpromieniła. - Są pewne sprawy, o których lepiej nie wiedzieć. Dla własnego bezpieczeństwa. Nie chciałbym stracić takiej dobrej pracownicy.
- Dlaczego ucieka pan od odpowiedzi?! Obawia się szef czegoś?! Gwałtownie położyła dłonie na biurku, przez co parująca kawa aż zafalowała. - Jest pan winny śmierci człowieka! Jak mogę przymykać na to oko?! To wbrew prawu!
- Cały ten biznes jest wbrew prawu a ty doskonale powinnaś o tym wiedzieć! Krzyknął, wstając z miejsca. Spojrzała na niego lekko przestraszona i nieco się speszyła. Nigdy jeszcze nie widziała go w takim stanie.
Po chwili do gabinetu wpadł umięśniony, łysy ochroniarz, mierząc kobietę od góry do dołu, aż w końcu zatrzymał wzrok na jej piersiach.
- Coś się dzieje, szefie? Zawołał, nie odrywając wzroku od krągłych atutów Heartfilii.
- Nic takiego, Lucy właśnie wychodzi. Mówiąc to, pokazał dziewczynie drzwi.
Po chwili westchnęła i posłusznie poszła do drzwi wyjściowych zrezygnowana.
- Ej mała, dasz mi swój numer? Zagadał mięśniak, poruszając znacząco brwiami w stronę blondynki.
- Zjeżdżaj mi stąd! Wrzasnęła i zatrzasnęła za sobą drzwi, tuż przed nosem ochroniarza.
Szła wkurzona korytarzami biura, które urządził sobie stary Yajima w opuszczonym magazynie. Sama już nie wiedziała, co ma myśleć o tej sprawie. Była jednocześnie zła, smutna i zmieszana. Może faktycznie pójdzie za radą szefa i da temu spokój... Z drugiej strony, nikt nigdy jeszcze jej tak nie potraktował. Powinna rzucić tę robotę w cholerę i raz a dobrze oderwać się od tego chorego świata. Zdawała sobie jednak sprawę, że nie pozwoliliby jej tak po prostu odejść. Za dużo o nich wiedziała. Pewnie pomyśleliby, że doniesie o tym na policji i będą mieli gliniarzy na ogonie. Westchnęła.
Wpakowała się w coś, w co nie powinna.
Mogła teraz siedzieć cicho i wykonywać swoją robotę, by jakoś związać koniec z końcem.
- A szlag by to wszystko trafił! Warknęła i kopnęła pobliski kamień przed sobą, po czym obiła się o coś twardego przez co aż się cofnęła dwa kroki w tył.
- Lucy? Usłyszała delikatny, kobiecy głos i spojrzała przed siebie, gdzie dostrzegła burzę fioletowych loków oraz okulary, za którymi kryły się duże, brązowe oczy. - Co się stało?
- To tylko ty, Laki... Odetchnęła z ulgą. - Nic takiego.
- No wiesz? To tak się teraz wita przyjaciółki? Obrażona skrzyżowała ręce pod piersiami. - A kogo się spodziewałaś?
- Nikogo, przepraszam, zamyśliłam się tylko...
- Ta, ta, ta, bujaj las a nie nas. Popatrzyła na nią z błyskiem w oku. - Chodzi o tego nowego z ostatniego wyścigu? Nie przejmuj się, wszystkie laski mówią tylko o nim.
- Co? Nie! Na twarz Lucy wstąpiły dwa dorodne rumieńce i zacisnęła lekko pięści w geście irytacji. - Wcale nie... No... Może trochę... Ale nie o to chodzi! Muszę z nim porozmawiać ale nawet nie wiem jak się nazywa...
Olietta zamyśliła się przez moment, łapiąc za podbródek.
- A wiesz, chyba mogę Ci pomóc. Mruknęła. - Jeśli tylko obiecasz, że kiedyś mi wszystko wyjaśnisz.
Heartfilia spięła się na chwilę. Naprawdę coś o nim wiedziała?
Kiwnęła głową twierdząco, a przez jej twarz jakby przebiegł cień uśmiechu.
- Podsłuchałam ostatnio rozmowę dwóch dziewczyn i jak się okazało, facet jednej z nich chodził kiedyś z tym chłopaczkiem do szkoły. Nie usłyszałam dokładnie szczegółów, bo wtedy szef mnie zawołał ale dowiedziałam się bynajmniej jak się nazywa.
- No jak?
- Gray Fullbuster. Odpowiedziała dumna. - Niestety nie wiem nic więcej, ale wiesz przynajmniej jak mu tam idzie. Może jakoś go znajdziesz.
- Dzięki, Laki. Jesteś wielka. Blondynka uściskała dziewczynę najmocniej jak potrafiła, po czym zniknęła w tłumie, zostawiając Oliettę samą.
Pędziła przed siebie, nie zwracając uwagi na ludzi, których przypadkowo popychała. Musiała znaleźć tego typa i wypytać go o wszystko. Musiała, dla świętego spokoju.
~*~
Pędzili oboje z niewiarygodną szybkością, próbując zgubić gdzieś ścigające ich trzy radiowozy na sygnale. Wjeżdżali w najciemniejsze zaułki miasta, ostre zakręty, nawet najbardziej ruchliwe ulice jednak nie przynosiło to zamierzonych efektów. W końcu wjechali na teren chińskiej dzielnicy, taranując przy tym kilka straganów z towarami lub kolorowymi lampionami, słysząc gdzieś w tle krzyki handlarzy w obcym języku. Przez uchyloną szybę, gestem dłoni pokazał mu, by jechał za nim i skręcił gdzieś z piskiem opon.
Bez zbędnych pytań Fullbuster pozwolił, by Dragneel jechał przed nim. Rozglądał się wokół i ze zdziwieniem wpatrywał się w ciemną uliczkę, do której przywiódł ich różowowłosy. Prychnął pod nosem. I to miało zgubić gliniarzy?!
Nagle jednak, ku jego zaskoczeniu, chłopak gwałtownie zatrzymał samochód i zgasił silnik. Chciał wysiąść i zapytać o co chodzi, jednak w tym samym momencie dostrzegł kilku chińczyków w rozpiętych koszulach i dresach, z kijami do baseball'a i nożami.
- No i to by było na tyle... Mruknął, gdy zobaczył jak jego towarzysz wychodzi z pojazdu z uniesionymi w górę dłońmi i podchodzi do bandy azjatów. Myślał, że go pobiją i ukradną samochód, za wjazd na ich teren, gdy w tej samej chwili dostrzegł, że Natsu całkiem nieźle się z nimi dogaduje.
- Co do... Wychylił się, by dokładniej obadać sytuację, jednak zaraz tuż obok niego przebiegł cały gang, wykrzykując jakieś bojowe hasła po chińsku. Spojrzał jeszcze w tył i ku jego zdziwieniu banda zaczęła szarżować w stronę karawanu policji, która powoli zaczęła się wycofywać.
Pospiesznie wysiadł z samochodu i podbiegł do przyjaciela.
- Co to miało być?! Krzyknął, patrząc z osłupieniem na różowowłosego.
- Pogadałem trochę z nimi i się okazało, że chętnie nam pomogą. Założył ręce za głową i zaśmiał się beztrosko. - Jacy ludzie pomocni w tych czasach...
- Ja ci zaraz dam 'pomocni'! Co im powiedziałeś? Gray przetarł twarz dłonią, jednak zaraz potrząsnął głową. - Czekaj no, jak ty się w ogóle z nimi dogadałeś?!
- Kiedyś pracowałem u jednego chinola w restauracji, straszny sztywniak, ciągle darł na mnie mordę po chińsku, to się wkurwiłem, nauczyłem co nieco i też mu pojechałem pewnego dnia. Wspominał dumny z siebie, z pewnym sentymentem.
- I za to Cię pewnie wylali, nie?
- Taa... Cały dobry humor Dragneel'a prysnął jak bańka mydlana.
Po chwili zauważyli, jak chiński gang wraca, więc szybko weszli do jakiejś podrzędnego baru tylnym wejściem, próbując uniknąć spotkania twarzą w twarz z obsługą. W końcu wbili się niezauważeni na salę, rozglądając się wokół. Biała, ubrudzona podłoga w miarę komponowała się z krewetkowymi ścianami, na których wisiały obrazy oprawione w pomalowane na złoto ramy, przedstawiające typowe chińskie miejsca lub porozwieszane niemal wszędzie czarne wachlarze, które ledwo co trzymały się na miejscach. Nad ich głowami wisiały czerwone lampiony, a tuż obok stały przeróżne rośliny, zapewne dla zakrycia grzyba na elewacjach budynku. I ten smród gotującego się starego mięsa...
Nagle Gray poczuł uderzenie w ramię i dostrzegł Natsu, który kiwnął głową w stronę stolika na przeciw. Siedział przy nim czarnowłosy mężczyzna, z licznym piercingiem na twarzy, który raczył się kieliszkiem kolorowego Martini, w towarzystwie kilku niemal nagich azjatek. Oboje spojrzeli na siebie porozumiewawczo i bez słów skierowali się w stronę starego znajomego, uśmiechając się zalotnie w stronę kobiet.
- Panie wybaczą. Zaczął Gray z włoskim akcentem, i pomimo, iż imigrantki nie rozumiały jego słów, to wręcz topiły się przez ciepły, uwodzicielski uśmiech młodzieńca. Chwilę później cały czar prysł, gdy wraz z Natsu zaczęli wykrzykiwać coś w stronę mężczyzny, udając, że wyjmują broń.
Gdy przerażone azjatki wybiegły z piskiem, oboje przybili sobie żółwika i zaczęli śmiać się nawzajem do siebie. Rybki znów połknęły haczyk.
- To działa za każdym razem! Rozbawiony Natsu przysiadł się do czarnowłosego i wziął do ust jedną z frytek, leżących na stole. Że też nawet w chińskim barze sprzedają fast food'y...
- Mamy do pogadania, kolego. Mruknął tajemniczo Gray, siadając do stołu z dłońmi schowanymi w kieszeniach.
- Kiedy wreszcie oddasz nam tą kasę, którą pożyczyłeś pół roku temu? Dragneel ponownie założył ręce z tyłu głowy i przymknął jedno oko, uporczywie patrząc na mężczyznę drugim.
- Oddam jak będę miał... Zaczął, chcąc upić łyka alkoholu, który zaraz zniknął mu z dłoni za sprawą Fullbuster'a, który kiwnął dwoma palcami w jego stronę i zamoczył język w napoju.
Różowowłosy chciał coś powiedzieć, jednak zaraz usłyszał tak dobrze znany mu głos i zobaczył niskiego azjatę z białą czapką na głowie i notesem w dłoni.
- Co podać? Zapytał po chińsku, jednak zaraz wytrzeszczył oczy i wykrzyczał: To znowu ty?!
- Mi też miło szefa widzieć! Zagadał Dragneel w obcym języku, drapiąc się nerwowo po czuprynie. Jak na zawołanie mina chińczyka diametralnie się zmieniła a twarz zrobiła się tak czerwona, jakby zaraz miała wybuchnąć.
- Ty debilu... Mruknął Redfox, uderzając się otwartą dłonią w czoło.
- No co?!
- Powiedziałeś mu, że bzyknąłeś jego żonę, kretynie!
Gray spojrzał na kumpla z niedowierzaniem jak i zażenowaniem.
- Co?! Ja tylko się przywitałem! Widziałeś, Gajeel, jego żonę? Kijem bym nie tknął tej Godzilli!
- Jemu to powiedz... Mruknął i pokazał palcem na szefa kuchni, który wyciągnął zza lady tasaki do mięs. Naraz młodzieńcy jak oparzeni wyskoczyli ze stolika i niemal sprintem pobiegli na zaplecze, omijając przy tym noże posyłane w ich stronę przez mężczyznę.
- Co on, chce nas serio zabić?! Wrzasnął Natsu, wybiegając na tyły baru.
- Nie gadaj tyle tylko wiej, bo zaraz z Ciebie zrobią danie główne!
- Czekaj no... Dragneel gwałtownie się zatrzymał, widząc pustkę w miejscu, gdzie stał jego ukochany Chevrolet. Nagle jednak dostrzegł jak jego samochód wyjeżdża z zaułka z piskiem opon na zaludnione ulice dzielnicy a jeden z bandy, która ocaliła ich wcześniej spod rąk prawa wystawia dłoń i pokazuje mu środkowy palec.
- JEBANE ŻÓŁTKI, ODDAWAĆ MÓJ WÓZ, KURWA!!! Ryknął na całe gardło i chciał pobiec za nimi, jednak szybko został wrzucony do pojazdu Fullbuster'a przed Gajeel'a, który usiadł na tylnym siedzeniu.
- No odpalaj tego grata! Krzyknął Redfox, wychylając się do przodu.
- Ej ej, tylko nie grata!
- No jedź, do cholery! Wrzasnął Natsu, gdy zobaczył rozwścieczonego szefa, który wybiegł z jadłodajni wyposażony w dwa kuchenne tasaki cai dao. Przerażony Gray jakby na rozkaz odpalił samochód i gwałtownie ruszył, zostawiając skaczącego w miejscu ze złości agresora w ciemnym zaułku.
- A żebyście mi tu więcej, łachudry jedne, nie wracały! Wykrzyczał i rzucił w ich stronę ostrzem.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
I jak podobał się rozdział drugi? :P
Wiecie, po komentarzach pod poprzednim postem dostałam takiego ''kopa'', że ani się obejrzałam a rozdział był gotowy :D
Jest już późno i ledwo na oczy widzę, więc jakbyście znaleźli jakieś błędy to śmiało mi je wytykajcie, bo rozdział wstawiany jest na żywca, gdyż nie chcę, byście długo na niego czekali.
Zachęcam też do komentowania, bo wasze opinie naprawdę mnie nakręcają i wenują, co owocuje szybciej napisanym i dodanym rozdziałem ^.^
No nic, ja lecę się porządnie wyspać (taa takie spanie do szóstej rano i jakże ciekawie dzień spędzony w szpitalu na badaniach -.-) a was mocno ściskam i przesyłam buziaczki ;**