8/13/2014

#1. Pierwszy start

 Już od jakiegoś czasu wpatrywał się w czarnego Opla Astrę. Opierał się o pobliską ścianę, paląc powoli żarzącego się papierosa. 
 Wiedział, co kryło się na tylnym siedzeniu jego cacuszka. 
 Wszystkie niewykonane zlecenia.
- Ur? Odezwał się pewien męski, szorstki głos w słuchawce telefonu, który chłopak odebrał dopiero po dłuższej chwili. - Kobieto, ileż można czekać? Myślałem, że już nigdy Cię dorwę.
- To nie Ur. Odpowiedział tajemniczo, lecz z pewnym załamaniem w głosie. - Teraz ja zajmuję się wszystkim .
- Aaaa, to ty, jej mały przydupasek, mam rację? Odpowiedział rozbawionym tonem, po chwili milczenia. Czarnowłosy zacisnął zęby i ścisnął mocniej komórkę w dłoni. Jak on go nazwał?!
- Powiedzmy. Mruknął, wyrzucając peta na ulicę i przygniatając go butem. - Czego chcesz?
- Mam robotę, ale nie wiem, czy się mogę zaufać takiemu szczeniakowi.  Ciągnął, a chłopak ledwo jeszcze zachowywał spokój.
- Słuchaj, nie będę się prosił o zlecenie. Masz coś do załatwienia to wal, jeśli nie to spieprzaj. Warknął w końcu. - Ale zapewniam Cię, nie znajdziesz nikogo lepszego ode mnie.
 Mężczyzna po drugiej stronie słuchawki zastanowił się przez chwilę.
 Czarnowłosy poczuł, jak pierwsze zimne krople deszczu zaczęły spadać na jego bladą twarz. 
- Dobra, niech stracę. Bądź jednak pewien, że jeśli spierdolisz sprawę, znajdę Cię, gdziekolwiek byś nie nie uciekł.
- Bez obaw. Zapewnił go pewnym tonem. - Więc co mam do roboty?
- Od wielu lat prowadzę zakłady w ulicznych wyścigach samochodowych. Zaczął opowiadać z pewnym sentymentem. - Zawsze dobrze mi się powodziło. Jednak jakiś czas temu w wyścigach zaczął brać udział pewien japończyk, którego zwą Kobra. Koleś niszczy mi biznes, za każdym razem wygrywa każdy rajd, pokonując całą śmietankę w naszym półświatku. Pewnie sobie myślisz, że jest po prostu dobry, ale nie wydaje mi się. Z tego co wiadomo, za każdym razem uczestnikom wyścigów coś psuje się w samochodach lub dzieją się jakieś ''nieszczęśliwe wypadki". Zgadnij, kiedy to się zaczęło?
- Czyli mam się pozbyć się go podczas rajdu?
- Dokładnie. Ale oprócz tego, masz wziąć udział w wyścigu i go wygrać. Podyktował warunki.
- Rozumiem, że mam wyeliminować wrzód na dupie, bo przez jego ciągłe zwycięstwa tracisz klientów. Ale po co mam wygrać? Przecież nie jestem rajdowcem. 
 Mężczyzna westchnął ciężko.
- Tu zaczyna się główna część twojego zadania.
- Co masz przez to na myśli? Zmarszczył brwi.
- Powiem moim ludziom, żeby stawiali na Ciebie zakłady. Jeśli wygrasz jutrzejszy wyścig, zarobimy fortunę, co uratuje mój biznes. Dlatego też chcę Cie wynająć. Nie jesteś sławny, to i ludzie nie będą na Ciebie stawiać, myśląc, że jesteś początkującym szczeniakiem. Postawią na Ciebie jedynie moi współpracownicy. Zbiję na tym majątek, którym oczywiście, hojnie podzielę się z Tobą.
- Na to liczyłem. Czarnowłosy odpowiedział z uśmiechem, wsiadając do samochodu przez coraz bardziej nasilający się deszcz. 
- Czekaj. Zawołał jeszcze jego zleceniodawca. - Gdzie właściwie jest Ur?
 Czarnowłosy ucichł na chwilę, spuszczając głowę. Ciszę, jaka zapanowała na linii, przerywał jedynie deszcz, który agresywnie uderzał o szybę samochodu.
- Nie żyje. Odpowiedział po chwili bez uczuciowo, po czym się rozłączył i odpalił Opla, odjeżdżając z parkingu.

~*~

- Znowu jakaś robota? Zawołał różowowłosy chłopak, siedząc na skórzanym fotelu z nogami beztrosko ułożonymi na stole. Zgniótł pudełko po czerwonych Viceroy'ach i wyrzucił za siebie, tuż obok głowy Fullbustera, który wrócił do mieszkania, kładąc skórzaną kurtkę na garderobie. - Fajki się skończyły ...
- Nie twój biznes. Warknął, biorąc porządny łyk zimnego piwa z lodówki. - Jak mam pasożyta, który ciągle mnie opala, to się nie dziwię.
 Przeleciał wzrokiem całe mieszkanie. Co za syf, stwierdził po chwili w myślach.
 Usiadł na kanapie rozzłoszczony bałaganem, przymykając oczy.
- Dobra, teraz gadaj, o co chodzi? Widzę twoją minę. Mruknął Natsu, spoglądając na niego ciekawsko. 
- Po pierwsze, ogarnij ten burdel. Wygląda tu jak w chlewie, a nie było mnie zaledwie dwie godziny. Westchnął ciężko. - Po drugie, jutro biorę udział w wyścigu. Mam załatwić jednego kolesia, który miesza trochę w rajdach.
- Stary, jesteś pewien, że dasz radę? Skierował pytanie do przyjaciela, który uśmiechnął się zadziornie.
- Z palcem w dupie.
- Wiesz, te całe wyścigi uliczne to nie przelewki. Żadnych zasad, żadnych praw, żadnego współczucia. Dragneel spojrzał na Fullbuster'a poważnie.
 Doskonale wiedział, co się dzieje na takich nielegalnych rajdach.
 I czym mogą się skończyć.
- Nic mi nie nie będzie. Zapewnił go, otwierając nowa paczkę Viceroy'ów i wyciągając z niej papierosa, którego odpalił chwilę później od ognia pozłacanej zapalniczki. - Zrobię co mam zrobić. Zarobię dużo pieniędzy i wrócę. Jak zawsze. 
- Sam się prosisz o kłopoty. Pamiętaj, jak wpakujesz się w jakieś gówno, ja nie będę Cię z niego wyciągać. Mówiąc to, zabrał z paczki Gray'a jedną fajkę i poszedł na balkon zapalić, co spotkało się z niezadowoleniem sąsiadki mieszkającej pod nimi.
- Oko za oko. Ząb za ząb. Dupa za papierosa. Zaśmiał się, znów zrzucając popiół na jej wnękę balkonową.

~ * ~

 Siedział w samochodzie, a dzięki przyciemnionym szybom mógł pozostawać anonimowy, wśród tłumu fanów wyścigów samochodowych. Spodziewał się takiej widowni, jednak wiedział, że tylko kilku będzie się z nim ścigać dzisiejszej nocy. 
 Między innymi sam Kobra, siedzący na masce swojego podrasowanego Mitsubishi Eclipse, otoczony wianuszkiem niemalże nagich kobiet. 
 Jego pomarańczowa Toyota Supra zewnętrznie słabo wypadała przy innych brykach, biorących udział w wyścigu. Zdawał sobie z tego sprawę, lecz właściciel zakładów zapewnił, że tym autem bankowo wygra dzisiejszy rajd. Musiał przyznać, że aż opadła mu szczęka, kiedy zobaczył jaka bestia kryje się we wnętrzu tego antyka. 
 Wystartuje w tym pieprzonym wyścigu. Załatwi Kobrę. I wygra, zgarniając grubą sumkę.
 Długonoga, opalona blondynka wyszła na przód kilku aut, ubrana w czarną, skórzaną górę od stroju kąpielowego i przykrótkie spodenki, które więcej pokazywały niż zakrywały. Popatrzyła na wszystkich z uśmiechem, jednak zdziwiła się, gdy spojrzała na samochód Fullbuster'a. 
 No tak, przecież był tutaj pierwszy raz. 
 Pewnie jak wszyscy, skreśliła go zaraz na początku. 
 Jednak nie doceniała mocy jego Toyoty. Nikt nie doceniał.
 I byli w błędzie. 
 Wokół słyszał tylko szum przekrzykujących się fanów, oraz wiwaty i pokazowe warczenie silników. Westchnął cicho i zacisnął palce na kierownicy.
  Gdy czarno-biała flaga na wzór szachownicy przecięła powietrze, wszystkie samochody na raz wyrwały się do przodu, zostawiając po sobie jedynie szare kłęby dymu. Najszybciej jednak wyruszył Gray, przelatując zaraz obok zdziwionej blondynki niczym piorun.
 Zaciągnął się świeżym powietrzem i spojrzał we wsteczne lusterko. Wszystko znikało daleko za nim, światła, które oświetlały ulice Magnolii, rozmazywały się, tworząc długie linie. Cacuszko, które dostał było niesamowite. Klasa sama w sobie. 
 Zgrabnie, niemalże na początku, wyminął dwóch pierwszych kierowców. Frajerzy, pomyślał w duchu i zaśmiał się sam do siebie. Denerwowały go jednak samochody zwykłych ludzi, którzy nie brali udziału w wyścigu. Ostrożnie starał się ich wyprzedzać, by nie uderzyć przypadkiem w nikogo.
 W uszach dzwoniły mu klaksony normalnych uczestników ruchu drogowego, oraz pisk opon, gdy skręcali w pobliski zakręt, by ominąć ogromne korki ulicę obok. Na czele wyścigu znajdował się Kobra. Musiał go dogonić i zgubić gdzieś resztę, by zostać z nim sam na sam. 
 Zmienił biegi swojej Toyoty i docisnął pedał gazu, a jego licznik bezustannie pokazywał ponad 200 km/h na prostej drodze, dzięki czemu daleko w tle słyszał dźwięk policyjnych syren. 
 W oddali zobaczył samochód Kobry i od razu przyspieszył, aż wyrywając się do przodu. Nagle zobaczył jak Mitsubishi gwałtownie zwalnia, a dwa auta za nim szybko skręciły na boki, by nie uderzyć w betonowe ściany wąskiego tunelu, przez co wypadli z trasy.
 Idealnie, tych ma z głowy. Został tylko jeden, ten, którego miał załatwić.
 Wjechał w ciemny tunel, który oświetlały niewielkie światła u góry. Ponownie przyspieszył, niemal wprawiając swój samochód w drżenie. Gdy znalazł się na równi z rywalem, uśmiechnął się do niego zwycięsko, natomiast przeciwnik był nieźle zaskoczony. 
 Przez dobrą chwilę obaj zupełnie pogrążyli się w szaleńczym wyścigu, zapominając o wszystkim. Raz prowadził Gray, raz Kobra, wymijali się, spychali na boki, wyglądało to jakby byli uczestnikami jakiegoś destrukcyjnego tańca. 
 Trwałoby by to tak bez końca, lecz Fullbuster postanowił w końcu przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Czas na jego ulubioną część - nieczystą grę. 
 Wyciągnął spod siedzenia czarnego Glocka 18 i uchylił nieco szybę samochodu, by móc odpowiednio wycelować bronią w opony. Niespodziewanie jednak, gwałtownie przyspieszył, zostawiając zszokowanego Gray'a w tyle. Co do, kurwa, było?
 Po chwili coś podpowiedziało mu w głowie. Nitro. 
 Jednak jego cacuszko tego nie nie potrzebowało. Niemalże wcisnął nogę w pedał gazu i zaraz znalazł się tuż za Mitsubishi. Oboje z niewiarygodną szybkością jechali przed siebie na złamanie karku, rozpędzeni niemal do granic możliwości.
 Już tylko parę metrów dzieliło go od Kobry, więc tym razem wymierzył glockiem w jego lewą, tylną oponę i naciskając spust, trafił precyzyjnie w koło samochodu, dziurawiąc je jak szwajcarski ser. 
 Po chwili samochód zaczął balansować niebezpiecznie to w prawą, to w lewą stronę, więc Fullbuster strzelił raz jeszcze w drugą oponę. Kobra zaczął błyskawicznie hamować, lecz nie mógł wyjechać na prostą i uderzył w betonową ścianę, dosłownie miażdżąc cały przód pojazdu.
 Gray wyjął jeszcze tylko pozłacane zippo i odpalił, wyrzucając je za siebie, wprost na dymiące się auto Kobry. Sam szybko zniknął na lewym pasie, po chwili słysząc potężny huk i dostrzegając kulę ognia.

~ * ~

 Fullbuster wracał do domu swoją nową Toyotą, którą dostał w prezencie od właściciela zakładów. W radiu leciała właśnie piosenka Snoop Doog'a, na co delikatnie zaczął kiwać głową w górę i w dół.  Po wygranym wyścigu wciąż w głowie huczały mu głośne brawa i wiwaty, oraz poniekąd odgłosy zdziwienia. Najbardziej jednak cieszyła go kolejna dobrze wykonana robota.
 Odetchnął cicho i odpalił papierosa, czekając na zielonym świetle. 
 Po chwili odezwał się ten jakże irytujący przedmiot, zwany telefonem komórkowym.
- Czego? Warknął na dzień dobry, odbierając. 
- Teraz tak się wita starych przyjaciół? Mruknął tajemniczo mężczyzna, manipulując głosem. 
- Kim ty... Niemożliwe, Jura? 
- Ależ ciepłe powitanie. Przekręcił oczami. - Widziałem twój dzisiejszy występ.
  Gray wydawał się być nieźle zaskoczony tym przyznaniem.
- Mam dla Ciebie pewną propozycję...

~ * ~

 Blondwłosa kobieta zapukała do drzwi jednego z wielu porządnych domów w dzielnicy Palomino, ściskając w dłoniach pasek swojej czarnej torebki. Nerwowo zerkała na oczko ciemnych, dębowych drzwi, niecierpliwiąc się coraz bardziej.
 Zapukała po raz kolejny.
- No przecież idę, kuźwa! Usłyszała groźne, kobiece warknięcie, a po chwili zirytowana weszła do domu bez pozwolenia.
- Mówiłam, że idę! Krzyknęła niebieskowłosa na powitanie, siedząc wygodnie w fotelu z nogami opartymi na stole. W dłoni trzymała papierosa, którego leniwie paliła, czytając przy tym kolejny z kolei motoryzacyjny magazyn.
- Gdybym dalej tam stała, czekałam przed twoimi drzwiami do usranej śmierci. Blondynka przekręciła oczami i jednym ruchem ręki zrzuciła z fotela na przeciw puste paczki po fajkach oraz rachunki na mniejsze czy większe sumy.
 Niezapłacone, oczywiście.
- Oj Lucy, wiesz, że nie mam czasu. Spojrzała na nią przelotnie, wyłaniając nos spod gazety, do której zaraz wróciła. - Szukam jakiś nowych cacuszek, które mogłabym nieźle opchnąć.
- Może najpierw zapłać długi? Uniosła brew i pokazała jej sterty rachunków na podłodze.
- Oj tam, urzędasy poczekają. Zaśmiała się i żółtym markerem zaznaczyła niewielką elipsę na zdjęciu jednego z samochodów marki Nissan. - Po co przyszłaś?
 Lucy założyła noga na nogę i spojrzała na przyjaciółkę z błyskiem w oku.
 Niebieskowłosa uśmiechnęła się pod nosem i popatrzyła blondynkę spod okularów spadających jej z nosa.
- Chodzi o faceta?
- Nie no... w sumie to tak. Ale nie w tym sensie. 
- No więc?
- Ten dupek Kobra zginął dzisiaj w wyścigu. Mruknęła, jakby z zadowoleniem w głosie. - Podobno stoi za tym pewien chłopak, który wygrał dzisiejszy rajd. Chciałabym mu podziękować.
 McGarden aż zachłysnęła się dymem nikotynowym.
- Ktoś załatwił najlepszego zawodnika? Niebieskowłosa cmoknęła z niedowierzaniem. - Każdego szkoda. Ale dlaczego ten nowy tak Cię zainteresował?
- Wszyscy mieli dość tego irytującego sukinsyna. Dobierał się do każdej z nas, rządził się jakby był zasranym panem świata, a w dodatku przez niego wielu naprawdę dobrych kierowców rezygnowało z wyścigów. Heartfilia zacisnęła pięść na ciemnym materiale swojej spódnicy. - Dzięki temu nowemu, wszystko wróciło do poprzedniego stanu rzeczy, a dziewczyny mogą normalnie pracować, nie obawiając się, że lada dzień wylecą przez humorki Kobry. To chyba naturalne, że jestem mu wdzięczna.
- Ja już wiem, co tu się święci... Zaczęła rozbawiona Levy, przyglądając się uważnie przyjaciółce. - Spodobał Ci się, co? Puściła do niej oczko, z chytrym uśmiechem na twarzy.
- No co ty?! Oburzona i zarazem zawstydzona rzuciła w nią laczkiem, który leżał pod stołem, a McGarden zwinnie przechyliła głowę w bok, tym samym unikając kapcia, roześmiana. - Przecież nawet go nie znam!
- Oj no daj spokój, przynajmniej zdejmie Ci te pajęczyny z... Mówiąc to, spojrzała na nią wymownie.
- Levy! Krzyknęła z buraczanymi policzkami, zaciskając mocniej uda.
- Dobra, już, dobra. Mruknęła rozbawiona. - To po co mi tak o nim opowiadasz?
 Lucy niepewnie popatrzyła na ciekawską kobietę i podrapała się po brwi z głośnym westchnieniem.
- Potrzebuję pomocy. Zaczęła, biorąc głęboki wdech. - Kupujesz te szmuglowane rupiecie  zza granicy i przerabiasz by wyglądały na nówki, a potem sprzedajesz za większą cenę, nie?
- A jaki to ma związek z tym chłopaczkiem? Odparła znudzona, trzymając w ustach końcówkę markera.
- To jeden z tych twoich gratów, mam rację? Wyjęła z torebki pogniecioną kartkę i podała ją Levy. - Komu ją sprzedałaś?
 McGarden zabrała od niej zdjęcie, które przedstawiało pomarańczową Toyotę Suprę z drobnymi płomieniami z boku samochodu. Zamyśliła się na moment i podeszła do szafy, z której wyciągnęła ogromny segregator, który zaczęła kartkować, aż w końcu wyciągnęła z niego jasną kserówkę i rzuciła Heartfilii na stół.
- Co to? Dziewczyna uniosą jedną brew w górę, zabierając kartkę ze szklanego stolika.
- Faktura za tą brykę, wystawiona na nazwisko Shitou Yajima. 
- Szef...? Wydusiła z siebie po chwili namysłu. - Kiedy ją kupił?
Wczoraj wieczorem do mnie zadzwonił, podobno potrzebował dobrego wozu ekspresowo. Obiecywał dużą forsę za niego i co dostałam? Dziesięć tysięcy klejnotów... Toż to śmiesznie mała cena! Warknęła McGarden podnosząc ton, lecz po chwili ciężko wypuściła szary dym z ust.
 Na moment aż zakręciło jej się w głowie. Czy to możliwe, że jej pracodawca ukartował wszystko tak, by Kobra zginął w wyścigu? To niemożliwe, mimo, że pracowała tam od niedawna, zauważyła, że pan Yajima zawsze był taki miły... Z drugiej strony jednak słyszała, jak świętowali wygraną w zakładach... W sumie układałoby się to w logiczną całość: szef kupił dokładnie taki sam samochód jak ten, który miał tamten tajemniczy chłopak, nagłe pojawienie się nowego zawodnika, śmierć Kobry, nowy wygrywa rajd z najlepszymi, pan Yajima wzbogaca się dzięki wygranej nowego... Jeżeli jej przypuszczenia okażą się prawdą, jak będzie mogła patrzeć na swojego pracodawcę? Przecież przyczynił się do śmierci człowieka. Fakt, nienawidziła Kobry ale żeby zagrać w tak nieczysty sposób... A ten cały nowy chłopaczek, który wygrał wyścig? Jeśli zabił człowieka, będzie musiał za to odpowiedzieć...
- Lucy? Zaczęła Levy, patrząc na przyjaciółkę ze zmartwieniem. - Co się dzieje?
- Nic takiego...
- O nie, kochana. Mnie nie oszukasz. Gadaj, co Ci tam na serduchu leży. 
 Heartfilia opowiedziała kobiecie o swoich wątpliwościach. McGarden spojrzała na nią ze współczuciem w oczach, bo przecież bidulka nie miała pojęcia, jak to jest w tym biznesie. Każdy oszukuje, czy to podkręcając silnik lub pojemność baku, a nawet posuwając się do ''upozorowań'' wypadków rywali. Żadnych zasad. Musiała przywyknąć do takiego stanu rzeczy.
 Chcąc odciągnąć przyjaciółkę od przykrych myśli, wyciągnęła z barku karafkę z pływającym w środku bursztynowym whisky oraz dwie szklanki przeznaczone dla tego typu alkoholu, stawiając je na stole. I obie zatopiły swoje problemy w napoju, zupełnie zapominając o całym bożym świecie.

~*~

- I jak poszło? Mruknął Dragneel, gdy usłyszał klik zamka drzwi frontowych. Nawet nie musiał zgadywać kto to, gdyż dobrze znał te głośne westchnięcie i odgłos ciężkich, marnych kroków. 
- A jak miało pójść? Załatwiłem sprawę i dostałem swoją nagrodę. Odparł w stronę współlokatora zadowolony, ściągając z siebie skórzaną, czarną kurtkę. Wciąż nie mógł zapomnieć miny zleceniodawcy, gdy zobaczył, że jako pierwszy przekracza linię mety. Wyciągnął z kieszeni pełno kolorowych karteczek z numerami od kobiet, które po wygranej masowo wręcz się do niego łasiły i wciskały mu te papierki gdzie wlezie, po czym rzucił je przyjacielowi na stół z chytrym uśmieszkiem, robiąc mu w ten sposób na złość.
- A wsadź sobie je w dupę i powąchaj czy śmierdzą. Burknął Natsu i wcisnął się w fotel, biorąc duży łyk piwa z butelki. 
 Fullbuster zaśmiał się cicho i odpalił papierosa, siadając w rozkroku z łokciami opartymi o kolana i ramionami spuszczonymi w dół. Zastanawiał się, jak zacząć z nim rozmowę, w końcu wiedział, że Dragneel i tak się nie zgodzi na jego prośbę. Musiał zagrać ostro, jeśli chciał by ten debil mu pomógł. 
 I nawet miał pomysł.
- Mam propozycję... Zaczął Gray, nawet nie parząc na przyjaciela.
- Nie. Odparł różowowłosy po chwili. - W dupie mam o co chodzi. Nie będę się wplątywał w jakieś gówniane układy z Tobą. 
- Nawet jeśli chodzi o grube miliony, jak nie o miliardy? Mruknął tajemniczo ciemnowłosy, zaciągając się Viceroy'em.
- Co? Chłopak był wyraźnie zbity z tropu. 
- Dzwonił do mnie przyjaciel, który widział dzisiejszy wyścig. Powiedział, że wszyscy wielcy z półświatka organizują nielegalne światowe mistrzostwa rajdowe. Nie obchodziło mnie to zbytnio, zanim nie dowiedziałem się, jaką kasę oferują za wygraną. 
- No dobra, ale co ja mam z tym wspólnego? Spojrzał na Fullbuster'a zdezorientowany, jak i zaciekawiony.
- Powiedział jeszcze tylko tyle, że jeśli chcę wystartować w tych zasranych zawodach, muszę zebrać kilkuosobową ekipę.
- Po chuj Ci ekipa, skoro równocześnie dobrze możesz wystartować sam? Znam Cię nie od dziś, nie zdziwiłbym się, jakbyś sam wygrał.
- Zastanów się, młocie. Westchnął Gray, nie dowierzając w jego ''zdolności'' ogarniania sytuacji. - W tych wyścigach nie biorą udziału zasrani amatorzy. W grę wchodzą miliony, więc to chyba oczywiste, że różne mafie i typy spod ciemnej gwiazdy też będą chcieli nieczysto się w to zabawić. Dlatego potrzebuję elity, której nie podskoczy żadna banda zjebów. Chcę, żebyś dołączył do tej ekipy.
- Ej, ej, ej, nie zapędzaj się tak. Przerwał mu zszokowany Dragneel. - Nie ma opcji, żebym wziął udział w takiej farsie. 
 Fullbuster westchnął ciężko i zgasił peta w szklanej, przezroczystej popielniczce. Wiedział, że nie będzie łatwo.
- Zawrzyjmy mały zakład. Popatrzył na niego, z chęcią rywalizacji na twarzy. - Urządzimy sobie wyścig, jeden na jednego. Jeśli wygram, automatycznie stajesz się członkiem mojej ekipy. 
- Tsh. Rózowowłosy prychnął, lekceważąco kładąc nogi na stole. - A jeśli ja wygram?
- Hah. Zaśmiał się Gray, zabierając z podłogi butelkę z boskim napojem Natsu i upijając z niej porządnego łyka, co spotkało się z niezadowoleniem właściciela. - O kuźwa, taki suchar, że aż mi pod nogami chrupnęło. Zakpił. - No ale niech będzie. Jeśli wygrasz, będę płacił za Ciebie czynsz przez pół roku. 
- Taka rozmowa to co innego! Uśmiechnął się cwaniacko. - Gdzie i kiedy?
- Jutro wieczorem. Skrzyżowanie alei 66 i 67, na przeciwko parku Greenstone w Otario.
- Szykuj kasę na mój czynsz, Fullbuster. Zaśmiał się Natsu i rozbawiony poszedł do łazienki, zostawiając Gray'a samego w pokoju.
- Jeszcze zobaczymy... Mruknął tajemniczo i dopijając piwo, wstał, po czym poszedł na balkon zapalić.

11 komentarzy:

  1. No wreszcie jest! Aż zatarłam ręce, gdy zobaczyłam pierwszy rozdział ^.^
    Dobra, nie rozdrabiajmy się i przejdźmy do konkretów :3
    Już na samym początku przycisnęłaś z grubej rury. Konkretnie widać na czym opierać się będzie to opowiadanie, co bardzo mi się podoba. Ciekawa tylko jestem, czy kiedyś wyjaśnisz jak zginęła Ur.
    Dogryzki z Natsiastym są przegenialne. Ile razy bym ich nie czytała, śmieję się do monitora jak głupia xD Ciekawy był też fragment z Lucy i Levy, już wiem że pokocham te kobity - szczególnie Levy, szwinderka jedna :D Najlepszy jednak fragment, to ten z wyścigu. Opisałaś to tak dokładnie, tak genialnie... tak epicko! Wgniotłaś mnie w fotel, jakbym jechała ponad setkę w aucie! ^.^ A propo aut... wiesz, że ja czekam na Vipera, prawda? ;> I nie zapominaj też o detektywach. Nie wiem jak to zrobisz słońce, ale masz prowadzić te dwa blogi i basta! xD Chylę się twojemu talentowi jak i pomysłowości, oraz przesyłam pokłady weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. *z buta wjeżdża* ZAJEBISTA KOKSU PRZYBYŁA! XD
    No, ale zacznijmy od tego, że gwałcę pierwszą piosenkę z Twojej playlisty. :D Nawet ją już sobie ściągnęłam na kompa. xD
    Początek - GRAY JEST NIEGRZECZNY! D: Telefon się odbiera od razu, a nie czeka na chujwieco. XD Mamusia go nie uczyła?
    I jak tak czytam to... CO?! -> http://media.tumblr.com/tumblr_lpr86gcPyz1qesyme.gif
    Czemu Ur w każdym opku jest martwa?! xD No dżizas, jakby się tylko do tego nadawała... XD
    Jednakże, jak Yashuś, mam nadzieję, że wyjaśnisz jej zgon. :3

    KOCHAM TWOJEGO NATSU. XDDDDDD JAKI ZJEB. XDDDDD NO KURWA. XDDDDD
    Coś czuję, że bylibyśmy BFF. ♥ xD
    On i Gray, to takie... takie... -> http://media.tumblr.com/tumblr_medpnekxqq1rwy39k.gif Serio. xD

    Zajebiście opisałaś wyścig! Szczególnie potyczkę Czarny vs. Cobra! <3 (czarny to mi się z murzynem kojarzy, btw. XD)
    I była eksplozjaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa~! *O* Niach~! *-* Czuję się dzięki Tobie dojebana. @w@ Finał z klasą! Gray, Ty bishu. xD
    Ladacznice Ci w gacie swój numer wkładają, i co? I ODDAJESZ JE DZIEWICY NATSU! JAKIEŻ TO SZLACHETNE! D: DZIĘKI TOBIE BĘDZIE MÓGŁ SIĘ W KOŃCU SPUŚCIĆ, BIDULEK. -> http://media.tumblr.com/tumblr_lqeti6TBaq1qftv8o.gif

    Levy jaka biczys, mrrr. XD Taka cwaniara, kanciara, fikuśna bestyja. :DDD Nikt jej nie podskoczy! XD A Luszi to i tak cipa! D: MAM DOWÓD NA TĄ CIPOWATOŚĆ! QwQ -> "McGarden spojrzała na nią ze współczuciem w oczach, bo przecież bidulka nie miała pojęcia, jak to jest w tym biznesie." PCHA SIĘ SWOJĄ SZEKSZI DUPĄ NA RAJDY, A NIE WIE, JAK NA NICH JEST? FUCK LOGIC. XDDDDDD Ale przynajmniej ma pazura! :D (nie, że coś; ja bardzo lubię Luszi, ale też lubię nabijać się z jej cipowatości XD).

    I kolejne starcie Natsu vs. Gray! Docinki słowne! DIS IS LUV. ♥ Ja już chcem ten wyścig! XD Ja już chcem te opisy! XD Ja już chcem te zjebane docinki! XD Już, noooooooooooooooooooooooooooooooooooo! D:

    A teraz idę doćpać się colą. See ya, moja piękna! ♥

    PS. Dawaj drugi rozdział szybko, bo zgwałcę! @u@ XD

    Ogólnie, to wybacz mi tak pojebany komentarz, ale mam posraną psychę. D:
    http://memytutaj.pl/media/created/c3qz3c.jpg

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten pomysł...
    JEST ZAJEBISTY! Gratuluję pomysłowości i już dołączyłam się do stałych obserwatorów. Strasznie mnie to zaciekawiło. Ahh ten Natsu. Wyścig napisany wprost genialnie, akcja zaczęła się od samego początku i to mi się podoba. Więc wybacz, że taki krótki komentarz ale chwilowo nie mogę się zdobyć na więcej, bo padam ale czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam. Jeśli pozwolisz, rozgoszczę się i przyzwolę sobie na wyjawienie Ci całej prawdy na temat tego bloga.
    Zacznę od tego, co jako pierwsze rzuca się w oczy, kiedy się tu wchodzi. Świetny wygląd, cudna kolorystyka, szablon jest zajebisty, nagłówek tak samo. Ciekawie wykonane.
    Przy okazji pozwolę sobie zahaczyć zdaniem o muzykę. Fanem rapu nie jestem, ale kiedy tu weszłam i zaczęłam czytać z tym podkładem to czułam się jakbym znalazła światło w tunelu.
    Zaraz po tym odnalazłam drogocenną perełkę, czyli ten rozdział. Mówię sobie śmiało: To jest to.
    Pomysł jest wyśmienity, dojebany, że się wyrażę. Zabrałaś się za coś konkretnego, co dociera do czytelników. Nie siedzę zbyt specjalnie w samochodach (tzn. wiem jak wygląda Audi R8 i Ferrari f12 berlinetta i tu się kończą moje znajomości samochodowe xD), ale już mi się podoba. Jeszcze się dokształcę przy Tobie, hoho. xD
    No nic, wybacz, że tak się rozpisałam a nie ma tu i tak niczego konkretnego.
    jest zajebiście. Weny.
    pozdrawiam happy~Chan, Twój nowy stały gość. ;>

    OdpowiedzUsuń
  5. Notka dobra! Aż za dobra... Bo jakos podejrzanie podobne to wszystko do mojej kochanej Yashy! Np to o ściskaniu paska od torebki! Cała sytuacja z Levy i Lucy dosc znajomo wyglada, ale to zdanie było całkowicie jak na BPWO... Zaczęłam sie nad tym zastanawiać i co zauważyłam? Ze ty i Yasha nazywacie sie "Corleone"! Czo to jeszt 0.0?!

    OdpowiedzUsuń
  6. Super szablon, świetna muzyka i zajebisty rozdział. Czego chcieć więcej :D?
    Podoba mi się, że tutaj Gray jest tym ''złym'' a nie Natsu jak to zwykle bywa ^^
    Różowy całkiem spokojny się wydaje, ale zobaczymy jeszcze co pokaże później :D Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału i tego jak zbiorą całą ekipę ^.^ !
    Pozdrawiam cieplutko ♥!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku dziewczyny, bo się zarumienię jeszcze ^.^ Takie pochlebne komentarze tylko nakręcają mnie do pisania kolejnego rozdziału, który już praktycznie wymaga tylko poprawek :D
      Yashuś - twój Viper się jeszcze pojawi, o to się nie bój :D A z szwinderką Levy będzie jeszcze nie jedna akcja ;p
      Koksu - twój komentarz to mnie poskładał doszczętnie i przez pół godziny wstać z podłogi nie mogłam xD
      NatsuSalamander - cieszę się, że wyścig się podobał, bo największego cykora właśnie miałam opisując go, gdyż bałam się, że totalnie to zepsuję ale widzę, że chyba nie było czego :D
      Happy Chan - ten cudowny szablon zawdzięczam Yashy, przed którą sie kłaniam za zajebisty talent :D A czy dokształcisz się przy samochodach... no nie wiem, bo nie jestem dobra jako nauczycielka ;3 I dziękuję ^^
      Foxi - tu sprawa wygląda tak, że z Yashą zawsze wymieniamy się opiniami na temat napisanych rozdziałów, poprawiamy nawzajem jakieś niedoskonałości lub wzajemnie wymyślamy pomyły, zazwyczaj mając potem okropny ból brzuchów :D Więc mogę z czystym sumieniem przyznać, że nic nie zostało ściągnięte z BPWO (którego jestem wielką fanką ;p) gdyż myślę, że dzięki pisaniu z jego autorką odbiło się to na moim stylu pisarskim. A ''Corleone''... to ''nasze nazwisko'' nadałyśmy sobie już daaawno, gdy powstawał nasz wspólny blog - Pojebanolandia.
      MarryLay - Natsiak to się nam rozkręci jeszcze :D Jak to mówią... cicha woda brzegi rwie xD
      Jeszcze raz wam dziękuję i ślę buziaki ;***

      Usuń
    2. ...jejku, jaka słodka historyjka XD Sorki, jesli to zabrzmiało jak oskarżenie o zżynanie... To była czysta ciekawość ;-;...

      Usuń
    3. Aaaa tam, nawet tego nie potraktowałam jak oskarżenie, więc się nie przejmuj ;P

      Usuń
    4. Foxi, Hincia to moja kochana sis, z którą dziele swój mózg pomimo dzielących nas kilosów :D I jesteśmy swoimi betami, bo zawsze sprawdzamy sobie fragmenty rozdziałów pierdzieląc spoilery (pozdro dla Koksu, następnej bety xD). Ale mogę zapewnić, że pomysły to Hincia ma własne ;)

      Usuń
  7. Super wpis. Pozdrawiam i czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń